środa, 30 stycznia 2013

Nivea Soft Rose, czyli się nie kochamy, ale lubimy w miarę.

   Dobry wieczór ;) widzę, że poprzedni post jakoś nie zaintrygował - może jeszcze kiedyś przyjdzie na to czas ;p Dzisiaj natomiast słów kilka rzeknę, a raczej napiszę, o czymś, co ratuje moje usta, ale jednak tak do końca ideałem nie jest.
   A nie jest, gdyż Nivea raczej nie przeprowadza testów dermatologicznych, co automatycznie ją skreśla, chyba że już naprawdę nie miałabym czym pielęgnować ust. Z poważnych minusów to tyle. Co do składu - otóż i on, z oficjalnej strony (ja się nie znam, to się nie wypowiem ;d)Cera Microcristallina, Octyldodecanol, Hydrogenated Polydecene, Cetyl Palmitate, Ricinus Communis Seed Oil, Myristyl Myristate, Mica, VP/Hexadecene Copolymer, Cetearyl Alcohol, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Butyrospermum Parkii Butter, Cocoglycerides, Pentaerythrityl Tetraisostearate, C20-40 Alkyl Stearate, Nylon 6/12, Glycerin, Cera Carnauba, Simmondsia Chinensis Oil, Tocopheryl Acetate, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Vitis Vinifera Seed Oil, Cera Alba, Aqua, BHT, Benzyl Alcohol, Parfum, CI 75470, CI 77891.

źródło: nivea.pl

Ważna 12 miesięcy od otwarcia. Opakowanie jest solidne, nakrętka zamyka się na 'klik', ale nie fruwa sobie luźno, do kieszeni spokojnie można ją wpakować. Ma 4,8 grama pojemności, kosztuje około 8 złotych, jeżeli się nie mylę.
   Pomadek z Nivei miałam kilka, ale pamięć moja sięga tylko do Pearly Shine, Vitamin Shake i właśnie do Soft Rose (Med (?) miałam laaata temu, ale ją wycofano chyba), i Soft Rose wygrywa absolutnie. Pearly Shine nie dość, że miała okropny smakozapach, to jeszcze ten kolor na ustach (najohydniejsza wersja perły), Vitamin Shake była raczej nawilżającym, ładnie pachnącym gadżetem, ale na zimę by się nie nadawała.
   Czym wygrywa? Tym, że nie daje nachalnego błysku (bezbarwna, z półmatowym błyszczeniem się ust), jest raczej kremowa, gęsta i zbita (może się czasem lekko kleić, ale naprawdę nieznacznie), i dobrze regeneruje. Raczej natłuszcza, niż nawilża, ale daje radę, i jest poprawnie wydajna.
   I tu refleksja natury egzystencjalnej: denerwują mnie niejasności z testami. Niby produkt przebadany dermatologicznie, ale okazuje się, że wcale nie, i tak dalej. Uwierzcie, nie-wegetarianom to też nie tak wszystko jedno z tymi testami (ja mam dość nietypowe poglądy, fakt, ale no trzymam się ich, i choć kusi parę pomadek z Nivei, to nie kupię, i już). Wiem, że całego przemysłu kosmetycznego nie zmienię, ale jeśli mogę mieć mniejszy udział w tym, co mi nie pasuje, to staram się tak robić.
   No. To skoro się wygadałam, to do napisania. Jeśli chcielibyście zobaczyć jakąś konkretną recenzję, np. z poczynionych ostatnio zakupów, dajcie znać. : )

4 komentarze:

  1. Całego przemysłu kosmetycznego nie zmienisz, ale coś zawsze. Niektóre firmy właśnie pod naciskiem takich osób zmieniają swoje zwyczaje i wycofują się z testów.
    Popieram podejście! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nivei nie kupuję;p wolę isane. pomadki za 4 zł, nawilżają, nabłyszczają ja jestem za;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oo, a Isanę klasyczną to przetestuję w następną zimę, po zużyciu zapasów ;)

      Usuń

Bardzo, bardzo cieszę się z każdego komentarza, bo to pokazuje, że warto pisać dla Was :) nie trzeba się reklamować w postach, gdyż linki do blogów znajdę w Waszych profilach, spokojnie :) i nie lubię spamu, niestety.