O tym specyfiku krąży mnóstwo opinii, często sprzecznych, więc i ja swoje stanowisko wyrażę. Zaznaczam jednak na początku: Carmexu używam TYLKO w przypadkach kryzysowych, nie systematycznie, i dlatego moja ocena może się znacznie różnić od innych.
No, to skoro ustalone, przejdę do konkretów. Posiadam dwie wersje: klasyczną w sztyfcie oraz tubkę o smaku jaśminu i zielonej herbaty. Na zdjęciu uwieczniłam tylko tubkę, gdyż zepsułam mechanizm sztyftu i resztkę przełożyłam do jakiegoś pojemniczka.
Carmex w sztyfcie: ma 4,25 g, kosztuje 9-10 zł. Nigdy, przenigdy nie bawcie się wykręcaniem mechanizmu do końca, wiecie już, jak się to u mnie skończyło ;p nie licząc tego, opakowanie jest w porządku, nakrętka solidnie się trzyma. Intensywnie pachnie wanilią i mentolem - ja akurat to uwielbiam, ale wiem, że nie każdy tak ma. Do tego rzeczywiście mrowi, a przy zbyt intensywnym wcieraniu miałam wrażenie, że drętwieją mi usta, więc radzę go rozważnie stosować ;D Ma dość gęstą konsystencję, więc nie 'zjada' się od razu. Stosuję go właściwie tylko na noc, na przygryzioną wewnętrzną stronę warg (głupi nawyk...) i rozwijające się afty (ale tylko, gdy są jeszcze malutkie), i rzeczywiście mi pomaga, rano wargi nie są poszarpane, tylko powoli wracają do normalności. Dość wydajny, ja mam go już od ponad roku.
Carmex w tubce: ma 10 g, również kosztuje 9-10 zł. Mniej higieniczny, bo pod nakrętkę łatwiej mu wchodzą różne pyłki itp. Jest rzadszy, przez co i mniej wydajny, bo szybciej się go zjada. Mam wrażenie, że działa troszkę słabiej od klasycznego braciszka w sztyfcie. Na dodatek, problemem jest zapach. Ostrzegam, jest ładny, ale bardzo, bardzo intensywny. Taki jak w wersji klasycznej plus intensywny jaśmin plus te herbaciane nuty, co nawet dla takiego miłośnika zapachów mazidłowych jak ja jest trudne do zniesienia.
Ogólne podsumowanie: właściwości nawilżających jakoś nie zauważyłam, ale personalnie uważam, że od tego są klasyczne balsamy i pomadki. Według mnie, nie jest to specyfik do używania na co dzień, gdyż bardzo dobrze pomaga na różne przygryzienia i tym podobne i szkoda byłoby 'przyzwyczaić' do niego usta. Gdybym miała polecić konkretną wersję, to chyba klasyczny sztyft. Sama spróbuję jeszcze słoiczka.
masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))
OdpowiedzUsuńJa na Carmexa złego słowa nie powiem, mam klasycznego w słoiczku i jest super właśnie gdy moje usta wołają o pomstę do nieba:) A jak używałam przez kilka dni z rzędu to stały się dziwne, jakby spierzchnięte czy cos:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:D
ja tam też go cenię, dlatego nie nadużywam, by nie przestał działać ;D
UsuńJa jeszcze nie uzywalam Carmexu, ale mam zakupionu klasyczny w sztywcie. Osobiscie polecam pomadki Bebe!:)
OdpowiedzUsuńto miłego używania :)
UsuńJa bardzo lubie carmex. Miałam tylko właśnie tą wersje w błyszczyku wiśniową i teraz jasminową, która mi nie podeszła ze względu na zapach. Lubię go latem, bo daje uczucie chłodu, na zimę wybieram raczej coś innego.
OdpowiedzUsuńkoleżanka miała truskawkową, obłędnie pachnie ^^
Usuń