... ale jestem, jestem. Dzisiaj raczej w kategorii 'wytłumaczalnika', niekosmetycznie.
Nic złego, na szczęście, się u mnie nie działo, a wręcz przeciwnie - poszłam na studia :) poznałam świetnych ludzi, uczę się samodzielności... tyle, że z organizacją czasu nadal słabo. Kiedy w końcu się w miarę ogarnęłam, zaadaptowałam i zatęskniłam co nieco za pisaniem, pozbawiona byłam aparatu. A teraz, no cóż, trzymajcie kciuki, bym w końcu z powodzeniem opanowywać zaczęła sztukę dobrej organizacji czasu ;)
A tak sobie przedświętujemy. Ale jakbym ucięła reklamę, nie byłoby gifa. Śnieżynka z Biedronki, mała rzecz, a cieszy. ^^
niedziela, 8 grudnia 2013
czwartek, 26 września 2013
Mój zbiór lakierów do paznokci.
Jako rzecze tytuł. Ja się wynoszę z domku, ale zbiór lakierów zostaje - będę brała kilka sztuk ze sobą co weekend. Nazwy zawsze podaję od Waszej lewej strony :)
Przy okazji zapraszam na mojego chudziutkiego Facebooka - tęskni mi się za jakąś dyskusją o tym, czy Wam równie dziwnie było się wynieść z domu na studia, co mi...
Miss Sporty, Clubbing Colours, nr 7 (jeżeli za oznaczenie przyjąć nr na dnie butelki)
Miyo, Mini Drops nr 44 Mango
Rimmel, 60 Seconds, nr 450 Sunny Days
Butterfly, Lifestyle, brak nr (lub zdarł się z ceną)
Essence, Colour & Go, nr 30 You're the one (wycofany)
Smart Girls Get More, nr 147 (limitka)
Ados, Texture Effect, nr 10
Soraya, Lakier szybkoschnący do paznokci, nr 32
Colorline by Colorit, brak nr
Lovely, Baltic Sand, nr 3
Golden Rose, nr 349
Lemax, Mini Max, brak nr
Miss Sporty, Clubbing Colours, nr 16
Sensique, Strong & Trendy Nails, nr 170 Royal Blue (limitka)
Inglot, nr 318
Miss Sporty, Clubbing Colours, nr 26
Sally Hansen, Fuzzy Coat, nr 600 Fuzzy Fantasy
Vipera, High Life, nr 802
Essence, Breaking Dawn, nr 02 Alice had a vision - again
Avon, Nailwear Pro, Vivid Violet
Wibo, So matte, brak nr
Sensique, Fantasy Glitter, nr 220 Silver
Sensique, Fantasy Glitter, nr 219 Gold
Eveline, Colour Show, nr 461 Goldfluss
Essence, nr 04 Space Queen (w nowej formule nr 103)
Golden Rose, Fashion Color, nr 69 (gwiazdki)
Bell, Professional nail system, Top Shiny (nabłyszczacz - utrwalacz lakieru)
Do tego postu będę podlinkowywać recenzje, tu będę też dodawać nowe nabytki. Szczerze przyznam, że jak na moją częstotliwość malowania paznokci to i tak za wiele tego jest ;D Czy chciałybyście zobaczyć któryś z nich w akcji na moich pazurkach? :)
Jeżeli chodzi o Space Queen - to prawdziwa królowa kosmosu, i jeżeli tylko mój lekko zgluciały egzemplarz odmówi współpracy, to na pewno kupię nowy, bo to drobny brokat idealny. A migoce tak:
![]() |
sukcesywnie turlam, a co |
![]() |
na nieostrym dobrze widać, yayy |
Przy okazji zapraszam na mojego chudziutkiego Facebooka - tęskni mi się za jakąś dyskusją o tym, czy Wam równie dziwnie było się wynieść z domu na studia, co mi...
Etykiety:
Ados,
Avon,
Bell,
Butterfly Collection,
Colorit,
Essence,
Eveline,
Golden Rose,
Inglot,
lakier do paznokci,
Lemax,
Miss Sporty,
Miyo,
Rimmel,
Sally Hansen,
Sensique,
Smart Girls Get More,
Soraya,
Vipera,
Wibo / Lovely
sobota, 21 września 2013
Paznokcie: bliżej jesieni.
Prosty mani, piasek okazał się ładniejszy, niż przypuszczałam, a w dodatku na upartego pasuje mi do koloru adidasów. Czego chcieć więcej? ;p
Użyte lakiery:
Miyo, Mini Drops nr 44 (mango)
Ados, Texture Effect nr 10
czwartek, 12 września 2013
Mniam 3! Oczywiście Lip Smacker.
Tym razem padło na sztyft o zapachu Coca - Coli.
Jestem gadżeciarą straszną. Ten tutaj smacker leżał grzecznie w zapasach dość długo, ale gdzieś pod koniec sierpnia doszłam do wniosku, że Cotton candy jest za gęsty i za słodki jak na lato/jesień (na zimę będzie moim nieodłącznym towarzyszem), więc czas było go zastąpić. Zaskakująco dobrze pielęgnuje, jak na taką wymyślną pomadkę. Dopóki usta się nie przyzwyczają do niego, będzie dobrze nawilżał i chronił, na mrozy znajdzie się coś mocniejszego.
Smakuje trochę jak zleżała guma do żucia o smaku coli, ale nie jest to mocno wyczuwalne ;p zapach nie tak piękny, jak u Fanty, ale daje radę. Jak zwietrzeje, robi się trochę bardziej chemiczny, ale w granicach normy. Usta się po nim nie błyszczą, wyglądają zdrowo i są ładnie nawilżone. Nie jest numerem jeden w mojej kolekcji, ale się lubimy :)
A tutaj reszta mojej małej kolekcji:
sobota, 7 września 2013
Celia Nude 602, niestety nudna.
Seria pomadek-błyszczyków Celia Nude stała się jedną z najbardziej znanych serii blogersko-usto-mazidłowych. Niedroga (ok. 10-11 zł), uwielbiana ze względu na solidne, metalowe opakowanie w złotym kolorze - po tych plusach niewątpliwie niejedna kobieta skusi się na zakup, swoje zdanie na jej temat warto mieć.
'Właściwości nawilżające' - hmm. Na pewno nie wysusza, ale... jakim prawem nawilżająca szminka daje taki efekt:
Nad 'ubrankiem' nie będę się rozwodzić - sami widzicie, że śliczne. Odcień 602 to coś między brązem a przygaszonym różem (najlepiej oddaje go zdjęcie pomadki na dłoni). Niestety, na ustach niezupełnie tak wygląda. Po prostu rozbiela mój naturalny kolor i tyle. Trzeba jednak przyznać producentowi, że jest uczciwy - na kartoniku, w którym kupujemy pomadkę, napisane jest jasno 'półtransparentny efekt'. A cóż jeszcze za właściwości są opisane?
'Cielisty kolor' - mało go, ale cielisty, fakt.'Właściwości nawilżające' - hmm. Na pewno nie wysusza, ale... jakim prawem nawilżająca szminka daje taki efekt:
Mam lekko problematyczne usta (chyba przez stosowanie przeróżnych pomadek i błyszczyków zrobiły się lekko twarde, mają skłonności do szybkiego przesuszania), ale mój Eliksir nr 6 od Wibo nie robi mi takiego kuku - po chwili od nałożenia 'wtapia się' w wargi, i nawet jeśli się odznacza, to nie aż tak. No, może to kwestia odcienia, ale nie jestem do końca przekonana.
'Apetyczny winogronowy zapach' - zapach rzeczywiście całkiem apetyczny, ale dość mocny - ostrzegam wrażliwców ;p W połączeniu z wyczuwalnym chemicznym smakiem może czasem zirytować.
Ładnie, gładko sunie po ustach, ale też prędko się zjada i 'spija' (?). Podobno nie można jej trzymać w ciepłych miejscach, bo się łatwo topi (nie próbowałam osobiście eksperymentować na tym polu ;p). Miałam wobec niej duuuże oczekiwania i się zawiodłam. A jak sprawdza się u Was? Może moje problemy z nią to rzeczywiście kwestia ust?
środa, 21 sierpnia 2013
Paznokcie: zmora alergika.
Wybaczcie, ale kojarzą mi się tylko z pyłkami, wiosną i kichaniem, mimo że sama nie jestem na nic uczulona ;p
Wykonanie nie do końca wyszło tak, jak chciałam (lakier bazowy zbąbelkował, a sposobu na dobre doczyszczenie skórek nadal nie znalazłam), ale pomysł na szybki, wesoły mani z piórkami przetestowany i zaakceptowany. Muszę tylko użyć bardziej sprawdzonego lakieru jako bazy.
Użyte lakiery:
Rimmel, 60 Seconds, 450 Sunny Days
Sally Hansen, Fuzzy Coat, 600 Fuzzy Fantasy
wtorek, 6 sierpnia 2013
Tag: The Versatile Blogger.
Dziękuję Lenie za nominację do pierwszego mojego taga w karierze : D
Oto siedem faktów o mnie:
1. Kusi mnie, by zrobić sobie tatuaż. Ciekawe, czy kiedyś dojdzie to do skutku ;p
2. Uwielbiam musztardę i chipsy (nie, nie w połączeniu ;p). Baaaaardzo ciężko byłoby mi się od nich odzwyczaić...
3. Mam bardzo mało niebieskich ubrań, chyba tylko jedną bluzkę. Za to mam sporo niebieskich lakierów do paznokci :D
4. Słabo u mnie z koncentracją.
5. Wiecznie mnie muli.
6. Mam karbowaną płytkę paznokcia, przez co lakiery czasem nieciekawie na niej wyglądają :<
7. Zbieram żyrafy w przeróżnych postaciach, są super :)
Powinnam teraz nominować taaaaką długą listę osób, ale wiem, że niektórych tagi drażnią, więc zapraszam wszystkich czytających - jeżeli ktoś z Was się skusi, napiszcie mi proszę komentarz z linkiem do Waszych odpowiedzi :)
A tak nawiasem...
Marzenie spełnione! Czas brać się za obiecany makijaż dla Rogaczek : D
niedziela, 4 sierpnia 2013
HexxBOX: Grashka perłowy cień do powiek oraz baza pod cienie i do ust.
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją prosto z HexxBoxa. Tym razem mowa będzie o dwóch produktach, jak zresztą głosi tytuł.
Opakowania, ozdobione kwiatowymi motywami (dla przypomnienia - klik), wyglądają estetycznie i robią dobre wrażenie. Kasetka, w której otrzymałam bazę, może służyć do przechowywania innych wkładów, gdyż jest magnetyczna.
Problem pojawia się już przy klasyfikacji koloru i formuły. Nazwa koloru to Silver, wykończenie określone jest jako perłowe, ale nie do końca tak to wygląda. Kolor jest bardziej szary niż srebrny. Nie jestem może wielkim specjalistą od perłowych cieni, ale wydaje mi się, że tworzą na powiece jednolitą tafelkę koloru i mają lekko wilgotną lub kremową konsystencję, trudno mi to nazwać. Tutaj zaś mamy do czynienia z suchym, lekko pylącym cieniem, którego baza była matem, ale napakowano do niego mnóstwo małych srebrnych drobinek. Efekt, który daje, jest ładny, ale nie byłabym taka pewna, czy to perła.
Używałam go zazwyczaj na sucho. Opcja bez bazy w ogóle nie wchodzi w grę - słabe krycie, drobinki ledwo zauważalne, nie trzyma się powieki, po około godzinie nie ma po nim śladu. Sytuacja wygląda tragicznie - ale jest jeszcze baza. Z nią też trzeba się namachać, a efekt jest i tak delikatny, ale trzyma się dość dobrze.
Nigdy nie używałam cieni na mokro, ale tutaj konieczność porządnych testów mnie zmusiła, i słusznie.
I co? Better? Better. I to bez bazy. Siedzę w domku, popatruję w lusterko, po około godzinie oko 'na sucho' się sypnęło, oko 'na mokro' się trzyma. I są drobinki! Nadal jednak trzeba się namachać pędzelkiem, by nałożyć warstwę cienia bez prześwitów. Blendowanie na mokro też nie jest zbyt ciekawe, więc lepiej używać go solo. Na szczęście, drobinki dają naprawdę ładny efekt. Odcień ten nie wyczaruje nam mocnego looku, ale daje radę. Tyle, że na mokro - do Was należy decyzja, czy chce Wam się nakładać go w ten sposób, czy nie.
1,2 ml - zdawać by się mogło, że to mało, baza jest jednak dość wydajna, nie trzeba jej dużo. Ma średnie krycie (żyłek na powiekach nie zakryje, ale też nie każdy ma taką pajęczynę jak ja :D ). Trochę lepka, średnio miękka, ale nałożyć w miarę dobrze się da, choć trudno jest to zrobić równomiernie, trzeba się przyłożyć. Podbija kolor cieni. Nie sprawdziłam jej jako bazy do ust, wybaczcie. Od lat walczę z aftami, a że trudno wyczuć, skąd się biorą, wolę nie ryzykować oślepnięcia ;p
Opakowania, ozdobione kwiatowymi motywami (dla przypomnienia - klik), wyglądają estetycznie i robią dobre wrażenie. Kasetka, w której otrzymałam bazę, może służyć do przechowywania innych wkładów, gdyż jest magnetyczna.
Wieczko dobrze się zamyka, magnes trzyma, kasetka wygląda ładnie.
Cień
Porównanie wielkości wkładu |
Ważny 24 miesiące od otwarcia, 2g pojemności, made in EU |
Używałam go zazwyczaj na sucho. Opcja bez bazy w ogóle nie wchodzi w grę - słabe krycie, drobinki ledwo zauważalne, nie trzyma się powieki, po około godzinie nie ma po nim śladu. Sytuacja wygląda tragicznie - ale jest jeszcze baza. Z nią też trzeba się namachać, a efekt jest i tak delikatny, ale trzyma się dość dobrze.
Nigdy nie używałam cieni na mokro, ale tutaj konieczność porządnych testów mnie zmusiła, i słusznie.
I co? Better? Better. I to bez bazy. Siedzę w domku, popatruję w lusterko, po około godzinie oko 'na sucho' się sypnęło, oko 'na mokro' się trzyma. I są drobinki! Nadal jednak trzeba się namachać pędzelkiem, by nałożyć warstwę cienia bez prześwitów. Blendowanie na mokro też nie jest zbyt ciekawe, więc lepiej używać go solo. Na szczęście, drobinki dają naprawdę ładny efekt. Odcień ten nie wyczaruje nam mocnego looku, ale daje radę. Tyle, że na mokro - do Was należy decyzja, czy chce Wam się nakładać go w ten sposób, czy nie.
Baza
Przepraszam za zmacane zdjęcie... |
Ważna 18 miesięcy od otwarcia, 1,2 ml pojemności, made in EU |
Cienie + baza
Używam bazy od kilku miesięcy, a nadal nie wiem, jak dokładnie godzinowo wygląda ich trwałość... wstyd się przyznać. Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły, wyglądało to tak, że malowałam się koło 6.30, zmywałam makijaż koło 22.30, więc po tylu godzinach był już w złym stanie. Cóż, trzeba jednak sprawdzić, jak się trzymają. Z moich obserwacji wynika, że połączenie: cień Grashka nałożony na mokro+baza= duet nie do zdarcia. Po siedmiu godzinach był w stanie idealnym, ale zmyłam go, bo trzeba było iść spać. Gorzej jest, gdy blendujemy kilka cieni (oczywiście na sucho) - po siedmiu godzinach zauważyłam, że wchodzą w załamania. Raz zdarzyło się już po pięciu. Dużo zależy od samego cienia, i od tego, czy jest nałożony na sucho, czy na mokro.
A tutaj przykładowe malowidło - cień Grashka (na sucho), w kąciku żółć z palety Enjoy nr 2, dolna powieka podkreślona zielenią z tej samej paletki.
Na koniec przeróżne kombinacje cienia i bazy.
1 - na mokro, bez bazy
2 - na mokro, z bazą
3 - na sucho, z bazą
4 - na sucho, bez bazy
To już zakończenie mojej przygody z HexxBOX'em. Chciałabym zatem podziękować głównodowodzącej, czyli Hexxanie :) Wdzięczna jestem szczególnie za zaufanie, jakim mnie obdarzyła - pół roku temu był to blog-żółtodziobek, o którym prawie nikt nie słyszał. Jeżeli chodzi o organizację, wszystko było w porządku, zatem jeżeli kiedyś pojawi się kolejna edycja, zachęcam do udziału. Dziękuję również sklepowi igruszka.pl za otrzymane do testów kosmetyki.
I Wam, Czytelnicy, też dziękuję! Tak po prostu, że jesteście, czytacie i komentujecie. Nazbierało mi się trochę materiału, więc szykujcie się na zagęszczenie częstotliwości postów. ;)
czwartek, 18 lipca 2013
Synergen, krem do rąk do skóry suchej (bardzo fajny)
Co prawda mój egzemplarz ma jeszcze stare 'ubranko', ale nowe się wiele nie różni. Dobry do torebki (75 ml). Kosztuje około 4 zł.
Pachnie słodko, kwiatowo-owocowo-jakośtam, ale nie dusząco. Genialnie się wchłania - przez chwilę na dłoniach jest wyczuwalna warstwa, a potem nagle cyk! i jest idealnie. Żadnego uczucia tłustości. To jedyny jak dotąd posiadany przeze mnie krem, który wchłania się prawie całkowicie. Tylko trzeba pamiętać, że nie natłuszcza, a i nawilżenie może być niewystarczające dla mocno suchej skóry (nie wiem, bo ja takiej nie mam). Co jakiś czas do niego wracam. Polecam właśnie teraz, na lato, gdy nie trzeba stosować tłustych, gęstych kremów.
środa, 17 lipca 2013
Biżu z katherine.pl mam i ja.
Mało, bo mało, ale lepszy umiar niż rozrzutność. Najważniejsze, że są pierścionki : DD
Każdy produkt jest opatrzony taką zawieszką. Pod napisem 'Katherine' widnieje stwierdzenie 'To się po prostu podoba...'. Hm. Mi tam się podoba (w stosunku ceny do jakości), ale jednak jest to kwestia gustu ;p
Słodziaszna sowa, wybitnie pasująca do swojej pociesznej właścicielki. Koszt około 5 zł. Dość duża i ciężka.
Kwiatkowa obrączka, która na zdjęciu ze sklepu wyglądała lepiej, ale ogółem jest nie najgorsza. Kosztowała około 3 zł. Musiałam ją lekko rozgiąć (jest z tyłu rozcięta do regulacji), ale nie pękła, jest okej.
Kolorowy, kwiatuszkowy, odpustowy (wybaczcie, taki już mam gust). Regulowany jak pierścionki dla małych dzieci. Nie szkodzi, uwielbiam go. Zakupiony za około 3 złote. Na razie wszystko się trzyma.
Zdaję sobie sprawę z faktu, że część z Was uważa tanią biżuterię za tandetną i omija ją szerokim łukiem. Z jednej strony wcale się nie dziwię, gdyż wygląd i jakość wykonania w wielu przypadkach nie powalają. Poza tym, niektórzy dobrze się czują tylko w złotej lub srebrnej biżuterii (bądź tylko taka pasuje im wizualnie). Jednym słowem, kwestia gustu. Ja jestem z zakupów zadowolona, tym bardziej, że w kilku sklepach mignęła mi biżuteria identyczna z tą z hurtowni Katherine, a niemożliwe by było, żeby kosztowała tyle, co w internecie. A jak już ma się coś popsuć, to lepiej wydać mniej.
Moja mama zamówiła dla siebie sowę (inną) i broszkę. Sowie ułamało się uszko do zawieszenia, ale klej wkroczył do akcji i na razie się trzyma. No cóż, ryzyko zawsze jest, ale ogólnie obie jesteśmy zadowolone. Nasze zamówienie było częścią jednego, dużego (sklep wymaga zakupów za min. 100 zł, w końcu to hurtownia), ale nie miałam dostępu do innych przedmiotów.
Macie może jakieś doświadczenia z tą firmą?niedziela, 7 lipca 2013
Pomadki Inglot Colour Play nr 91 i 92 (żółty i limonka), podejście pierwsze.
Historia jest taka, że w mojej okolicy zawitała wyspa z Inglota wyposażona bardzo bogato, niemniej tych pomadek nie było. (tutaj następuje smuteczek autorki) Niemniej, po swatchach upatrzyłam sobie podane w tytule numery, na zasadzie 'jak kupisz, a wstyd będzie wyjść na ulicę, to zmieszasz z czymś i będzie dobrze'. Na początku czerwca nadarzyła się okazja - jeden z moich 'ludziów' najbliższych jechał 'do dużego miasta', i jak słusznie przewidziałam, Inglot tam był, pomadki też. Miałam dostać jedną, dostałam dwie, i to z kasetką.
Obstawiam, że trzeba znaleźć na nie jakiś specjalny sposób nakładania. No nic, kolejne podejścia również udokumentuję : D
Wiedziałam, że wygląd kasetek ma się zmienić (likwidacja okrągłych wkładów), ale mile się zdziwiłam, gdy zobaczyłam swoją świeżynkę. Łączy najlepsze cechy poprzedników (lusterko, miejsce na aplikator,większe wkłady), chociaż wieczko trochę ciężko się otwiera. Są nawet specjalne dziurki do podważania wkładów, łohoł.
Pomadki mają 1,8 grama, kosztują około 13 zł, są ważne 12 miesięcy od otwarcia. Nie zawierają parabenów. Made in Poland (tak, tak).
Zdjęcia dokumentują moją pierwszą próbę współpracy z nimi, więc jest średniawo. Jak na razie widzę tylko, że posiadane przeze mnie kolory nie bardzo chcą być kryjące. Mają za to dobrą, kremową konsystencję, są też odpowiednio miękkie.
Zdjęcie rozjaśnione, by zbliżyć kolory do rzeczywistych. A paproszki były na powierzchni już wtedy, gdy pomadki były jeszcze szczelnie zapakowane :<
to miało być serduszko, ale ee tam. |
Obstawiam, że trzeba znaleźć na nie jakiś specjalny sposób nakładania. No nic, kolejne podejścia również udokumentuję : D
wtorek, 2 lipca 2013
Mam piasek, szkoda tylko, że nie znad morza :c Lovely, Baltic Sand nr 3.
Z paznokciowymi trendami jestem na ogół na bakier, a to z lenistwa, a to z niezdecydowania i tak dalej. Perełki (kawior) w ogóle do mnie nie trafiły ze względu na to, że szybko odpadają z płytki, brokaty jakoś przeminęły, zanim zdążyłam się namyślić. Za to na widok piasków doznałam totalnego ślinotoku, potem smutku (brak wypatrzonego, jasnoróżowego Golden Rose w okolicy...), a na końcu dorwałam w łapki tego pana:
8 ml pojemności, ważny 12 miesięcy od otwarcia, cena ok. 8 zł. Jest to chyba jedyna seria piasków o dobrej dostępności (ej, jakby coś, to mnie poprawcie), dlatego szkoda, że zawiera tylko 3 kolory. Trójeczka na paznokciach jest błękitnoszara, zawiera w sobie większy od bazowych drobin okrągły srebrny brokat. Opornie schodzi ze skórek, ale jest bardzo łatwy w obsłudze ze względu na średnią gęstość i chropowaty efekt, który powstaje po wyschnięciu (nie widać żadnych smug, więc nawet jak machniemy byle jak, to będzie dobrze). Bez ciężkich prac wytrzymał nienaruszony przez jakieś 1,5 dnia, poległ po myciu naczyń. I tu dobra wiadomość dla paznokciowych leniuchów - bez problemu można go 'załatać', nie będzie nawet widać, że były odpryski. A nie warto go zmywać po 1 dniu, bo wygląda przepięknie, jak chropowate bombki choinkowe. Mi do pokrycia wystarczyły dwie cieńsze warstwy. Schnie normalnie, bez ekscesów. Podoba Wam się? :)
jedyne sensowne zdjęcie, jakie udało mi się zrobić, ale mam! ;p |
środa, 19 czerwca 2013
Oeparol, pomadka ochronna do ust, wersja o zapachu mango.
Dobry wieczór. Fakt, że jest pełnia lata, ale niektórzy lubią robić zapasy na jesień odpowiednio wcześniej, więc oto i propozycja w kategorii ochrony ust ;p
Niezastąpiony wizażowy dział KWC i strona oeparol.pl wspomagają mnie dziś, jeśli chodzi o dane techniczne. Pomadka ma 3,6 g, a w jej skład wchodzą: Petrolatum, Parafinum Liquidum, Ricinus Communis Oil, Cera Alba, Cera Microcristallina, Lanolin, Parafin, Oenothera Paradoxa Oil, Isoprypyl Myristate, Theobroma Cacao Butter, Parafum Tocopheryl Acetate, Propylparaben, Bha, Ped-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmiatate, Ascorbic Acid, Citric Acid. Ma proste, dość ascetyczne opakowanie z zakrętką, która szybko się wyrabia i lubi 'latać', więc ostrożnie z wrzucaniem mazidła luzem do torebki. Kosztuje około 7-8 zł.
Niezastąpiony wizażowy dział KWC i strona oeparol.pl wspomagają mnie dziś, jeśli chodzi o dane techniczne. Pomadka ma 3,6 g, a w jej skład wchodzą: Petrolatum, Parafinum Liquidum, Ricinus Communis Oil, Cera Alba, Cera Microcristallina, Lanolin, Parafin, Oenothera Paradoxa Oil, Isoprypyl Myristate, Theobroma Cacao Butter, Parafum Tocopheryl Acetate, Propylparaben, Bha, Ped-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmiatate, Ascorbic Acid, Citric Acid. Ma proste, dość ascetyczne opakowanie z zakrętką, która szybko się wyrabia i lubi 'latać', więc ostrożnie z wrzucaniem mazidła luzem do torebki. Kosztuje około 7-8 zł.
Swój egzemplarz zakupiłam daawno temu w Biedronce, pokusiłam się na wersję owocową. Ostrzegam - zapach mango jest dość intensywny, właściwie jest to smakozapach, więc może zmieniać smak potraw i po dłuższym czasie drażnić. Konsystencja jest tłustawa, ale w granicach przyzwoitości, a sztyft na tyle miękki, że prawdopodobnie mało wydajny (tego akurat nie mogę ocenić, używam na zmianę z innymi pomadkami), nie łamie się jednak. Jeżeli chodzi o działanie, natłuszcza (spokojnie, bez błysku widocznego na kilometr ;) ) i jakby lekko nawilża. Dobra na zimę, daje radę z suchymi ustami, na teraz nieco za ciężka, choć mi to osobiście wielkiej różnicy nie robi. Jestem zadowolona i polecam, chociaż raczej klasyczną wersję. Sama też kiedyś się skuszę.
wtorek, 4 czerwca 2013
Makijażownia: moje cienie do powiek.
Walcząc z nasilonym zmułkiem (zimno się zrobiło do kompletu :c), przejrzałam moje zasoby, przedstawiam Wam i zapytuję: o jakie kolory radzilibyście mi się wzbogacić? ;)
Odcienie się niekiedy dublują (szczególnie brązy - 22,23,28 - są prawie identyczne), ale i tak byłam w szoku, gdy wyszło 30 ;D
1-3 Trio Lavante, Butterfly Collection, nr 4x2 (przynajmniej wg strony internetowej)
4-6 Wkłady Inglot -> recenzja
7 Perłowoszary cień Grashka, testy trwają ;p choć tu odcień wyszedł przekłamany...
8-11 Miss Sporty, Smoky Eyes Shadows 402 For Green Eyes (poczwórne)
12-14 Inglot -> znów klik, a co
15-17 Sensique, Oriental Dream, 132 Autumn Tuliptree -> recenzja
18-20 Enjoy, Colour Spree, trio nr 02 -> recenzja , a ponadto zapowiadam, że kupię inne wersje :D
21 Sensique, Diamond Shine (stara wersja), nr 112 - weteran, ale dzielnie się trzyma
22-24 Pierre René, Trio Eye Shadow, Star of the Night, nr 13 -> tak, też recenzja ; odcień nr 24 jest na zdjęciu, uwierzcie mi na słowo ;p
25-29 Lovely, Magnetic You Collection, Terra Cotta Eye Shadows, nr 5
30 My Secret, Star Dust Eye Shadow, nr 1
Słów jeszcze kilka: jeżeli tylko chcecie zobaczyć któryś cień z bliska, piszcie, jako że swatche nie do końca są wiarygodne. Widać to choćby na przykładzie trójki z Pierre René, która na ręku wygląda słabo, a na powiece z bazą ładnie kryje (no nie licząc odcienia 24 którego praktycznie nie ma...). Dużo zależy właśnie od bazy. (odkrycie Ameryki) Nie ukrywam, że środkowe zdjęcie nastraja mnie najbardziej optymistycznie, bo nie jestem fanką nudziakowych makijaży. Niemniej czekam na pytania i sugestie :D
Odcienie się niekiedy dublują (szczególnie brązy - 22,23,28 - są prawie identyczne), ale i tak byłam w szoku, gdy wyszło 30 ;D
1-3 Trio Lavante, Butterfly Collection, nr 4x2 (przynajmniej wg strony internetowej)
4-6 Wkłady Inglot -> recenzja
7 Perłowoszary cień Grashka, testy trwają ;p choć tu odcień wyszedł przekłamany...
8-11 Miss Sporty, Smoky Eyes Shadows 402 For Green Eyes (poczwórne)
12-14 Inglot -> znów klik, a co
15-17 Sensique, Oriental Dream, 132 Autumn Tuliptree -> recenzja
18-20 Enjoy, Colour Spree, trio nr 02 -> recenzja , a ponadto zapowiadam, że kupię inne wersje :D
21 Sensique, Diamond Shine (stara wersja), nr 112 - weteran, ale dzielnie się trzyma
22-24 Pierre René, Trio Eye Shadow, Star of the Night, nr 13 -> tak, też recenzja ; odcień nr 24 jest na zdjęciu, uwierzcie mi na słowo ;p
25-29 Lovely, Magnetic You Collection, Terra Cotta Eye Shadows, nr 5
30 My Secret, Star Dust Eye Shadow, nr 1
Słów jeszcze kilka: jeżeli tylko chcecie zobaczyć któryś cień z bliska, piszcie, jako że swatche nie do końca są wiarygodne. Widać to choćby na przykładzie trójki z Pierre René, która na ręku wygląda słabo, a na powiece z bazą ładnie kryje (no nie licząc odcienia 24 którego praktycznie nie ma...). Dużo zależy właśnie od bazy. (odkrycie Ameryki) Nie ukrywam, że środkowe zdjęcie nastraja mnie najbardziej optymistycznie, bo nie jestem fanką nudziakowych makijaży. Niemniej czekam na pytania i sugestie :D
sobota, 25 maja 2013
Bell Wow! Gelly lip gloss nr 1 i 4 oraz życie po maturach jest fajne, nawet gdy pada
Nie wiem od czego zacząć, czy od tych kolorowych mazidełek, czy od tego, co u mnie było, jak mnie tu nie było ;) Jeżeli chodzi o matury, zdać raczej wszystko zdałam, tylko jeszcze trochę muszę czekać na wyniki. Do pracy nigdzie mnie nie chcą. Na razie odpoczywam, spotykam się ze znajomymi, a później zobaczymy, co będzie.
A na zakończenie matur dostałam podwójny prezencik.
dziś zdjęcia nie z mojego aparatu, więc średniawe |
Wkurza mnie w tych błyszczykach fakt, że nie ma daty produkcji ani konkretnej daty ważności (12 miesięcy od otwarcia mnie nie satysfakcjonuje, skoro nie wiem, kiedy produkt powstał). Mam takie małe obawy, że leżały sobie dość długo w drogerii, bo tej edycji praktycznie nie można już dostać, ale co tam, skoro są słodziaszne :D Zawierają 5,5 g produktu i występują w 5 wersjach kolorystycznych. Kosztują ok 10 zł/sztuka. Pachną zupełnie jak seria Stay with me z Essence - słodko, trochę wkurzająco, ale nie aż tak źle.
Jak dla mnie, spośród innych błyszczyków wyróżniają się kolorem i konsystencją. Jestem straszną gadżeciarą i jak widzę coś tak soczyście kolorowego, to wiadomo, że się zakochuję ;D Oba odcienie są mocno transparentne, ale fiolet praktycznie nie zmienia koloru ust, a czerwień jednak lekko je ożywia. Błyszczyk wygląda bardzo naturalnie, wystarczy tylko trochę, by uzyskać ładny, chociaż dość subtelny wygląd ust.
niby dwa razy to samo, ale po kliknięciu na zdjęcia jest różnica ;p |
aparat średni, a wyszło, że mam fajne usta chyba : o odcień 1 |
Wracam do regularnego komentowania, zatem do zobaczenia u Was na blogach ;D
Subskrybuj:
Posty (Atom)